Poczułam że to było mi potrzebne: doświetlić się i docieplić :-)
Przejść się po łąkach polach w tak piękny dzień to coś wspaniałego. A słońce wydobywa jesienne barwy.
Mój ostrokrzew :
Leszczyna przebarwia się od góry :-)
Dziko rosnące astry marcinki w cudnym fioletowym kolorze.
I ostatni motylek ...?
Dzikie wino-kto je tutaj siał ?
Ostatni bławatek na ściernisku.
Głóg -zebrałam trochę owoców .Co z nich zrobić ?
Co to za kwiatuszki ? Nie wiem jeszcze :-)
Dzika róża:
Dla dzieci największą atrakcją były bale słomy...dla mnie też :D
Na poniższym zdjęciu barszcz sosnowskiego. Bardzo niebezpieczna rośna ! Przedzieraliśmy się przez chaszcze i trudno było nie zauważyć tych ogromnych roślin. Są wysokie na co najmniej 2 i pół metra.
Kontakt skóry z barszczem sosnowskiego (świeży liść) plus słońce powoduje poparzenia skóry szczególnie niebezpieczne dla dzieci. Doświadczył tego synek moje koleżanki: był szpital leczenie i czarne plamy na skórze które długo się utrzymywały.
Uważacie na barszcz !
Dobrze zapamiętam miejsce w którym rośnie.
Pozbierałam ziele które jeszcze kwitnie: nawłoć marcinki wrotycz i rudbekie.
Zrobiłyśmy z córcią bukiet - niech cieszy oczy choć kilka dni :-)
I jeszcze nowe kulinarne odkrycie czyli GOFRY :-)
Gofry tak miło mi się kojarzy : z wakacjami nad polskim morzem bo tak gofry smakują najlepiej. Z bitą śmietaną i borówkami (czyli czarnymi jagodami :-) albo z truskawkami. Może być też z czekaladą lub z cukrem puderem. Mniam....
A najbardziej lubię gofry solo :D
Przepis mam dzięki Shiraji i ten przepis okazał się być strzałem w 10tkę ! Wcześniej próbowałam kilka razy robić gofry ale się udawały.
Teraz pełen sukces :D
GOFRY ( przepis podaję za Shirają ) :
2 szkl mąki
2 szkl. mleka
1 łyżeczka proszku
1/3 szkl. oleju
2 jajka
cukier do smaku (ok 3 łyżeczki)
szczypta soli
Białka ubijamy, dodając szczyptę soli. Resztę składników miksujemy w kolejności: mleko-jajka-cukier-olej-mąka z proszkiem. Dodajemy pianę i mieszamy.
Pieczemy w gofrownicy. Moja jest prostokątna. Na jednego gofra wchodzą mi 3 łyżki ciasta.
Smacznego :-)
Piękna, promienna jesień - takie jej oblicze lubie najbardziej" :))))
OdpowiedzUsuńA na te "nieznane" kwiatki mówią u nas MARUNY, to samosiejki, i bardzo trzeba uważać przed wpuszczeniem do ogrodu:))) Nie mniej ja je lubię, za delikatność:)))))
Piekne zdjecia, taka sloneczna jesien lubie.
OdpowiedzUsuńJa nazbieralam wczoraj owoce dzikiej rozy, nabilam na drucik i mam wianuszek.
Pozdrawiam cieplutko
Zdjęcia pierwsza klasa.O przyrodzie już nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńgofry moje ulubione przysmaki!!!A jesienny spacer taki jak lubię!!!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWidzę po zdjęciach,że udana była niedziela- i bardzo dobrze:)!
OdpowiedzUsuńZdjęcia same też są śliczne, w ciepłych jesiennych barwach, z głodu nie wiem co zrobić , podobno wino jest dobre bo do wianka sie nie nadaje- zbyt szybko opada, ale widzę,że masz mnóstwo dzikiej róży, to możesz poszaleć:)i naleweczka i winko i wianuszek... rozmarzyłam się:)
Pozdrawiam Cię cieplutko i dziękuję za wszystkie komentarze, które u mnie zostawiasz:)
piękne fotografie.
OdpowiedzUsuńgofry mniam uwielbiam
Cudne, klimatyczne zdjęcia:)Pięknie tam u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńzdjęcia mnie urzekły- wszystkie co do jednego. Cieszę się, że gofry Ci smakują :) Pozdrowionka cieplutko
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia! :o) I gofry smakowite :o) Uwielbiamy i my i pieczemy w domu, takie jak w Łebie ;p Nie przywierają Wam od tego mleka? My zamieniliśmy na gazowaną wodę i są idealne :o)
OdpowiedzUsuńDzięki kochane :-)
OdpowiedzUsuńPoranku przywierają minimalnie ale delikatnie podważone odchodzą bez problemu. Nakładam dopiero wtedy gdy gofrownica jest mocno rozgrzana. Z wodą też wypróbuję :-)
Bardzo lubię gofry ! Zwłaszcza po wyczerpującej wycieczce jak Twoja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piękna u Ciebie na zdjęciach jesień.
OdpowiedzUsuńTeraz już wiem, dlaczego kiedyś po spacerze wszystkich nas piekła skóra na rękach ... bliskie spotkania z barszczem. na szczęście mocno przelotne, więc bez konsekwencji. A na gofry się kiedyś wproszę, przyjdę z bitą śmietaną to poszalejemy :)
OdpowiedzUsuńLubię takie spacery.
OdpowiedzUsuńLubię, jak tam zaskakuje mnie Bóg.
Kiedyś w trakcie niedzielnego spaceru stanąłem na brzegu lasu wpatrując się w sarny pasące się na łące, które Bóg mnożył w moich oczach trójkami. Najpierw trzy, potem kolejny trzy, i znowu kolejne… Cicho przeszedłem, żeby nie spłoszyć i przy ścieżce zobaczyłem następne stadko. Jeszcze z tak bliska nie patrzyłem na te dostojne zwierzęta. Po godzinie wybrałem się na Bień – najwyższe wzniesienie w okolicy i chcąc dziękować Najwyższemu wyłoniło się kolejne stadko saren. Stałem jeszcze bliżej niż przedtem, spoglądając na płochliwe piękno. Zobaczyły mnie, ale jakby na Boże polecenie nie spłoszyły się, tylko wpatrywały we mnie. Było cicho, słońce zachodziło, a ptaki śpiewały na pamiątkę zmartwychwstania Pańskiego.
Lubię wówczas marzyć o czasie, kiedy sarny razem z wilkami paś się będą na łąkach królestwa niebieskiego. Zadziwia mnie nasz dobry Bóg co dzień tymi z pozoru niepozornymi, zwykłymi, małymi prezentami codzienności.
Przyjemnie się czyta, jak zaskakuje Ciebie.
Serdeczny uścisk dłoni!
Ale mi narobiłaś smaka na gorfy, język mi uciekł! Oczywiście zdjęcia z pleneru pierwsza klasa, tylko te gofry nie dają mi się nimi w pełni cieszyć ;-)
OdpowiedzUsuńTaką jesień uwielbiaaaaaaaaaaaam :))) Super zdjęcia i piękne decu tworzysz :)) Dziękuję za wizytę u mnie i pozdrawiam serdecznie :))
OdpowiedzUsuńśliczne zdjęcia, a gofry wyglądają mniamniuśnie, też kojarzą mi się z wakacjami nad Bałtykiem, szkoda, że nie mam gofrownicy!
OdpowiedzUsuńPiękna jesień! Ja też kiedyś zbierałam głóg. Robiłam z niego przecier dla mamy do herbaty na zimę, bo jest doskonały na serce. Trzeba owoce najpierw zamrozić kilka dni w zamrażarce, potem rozprażyć w niewielkiej ilości wody i koniecznie przetrzeć przez gęste sitko - głóg ma takie malutkie jakby ości koło pestek. Potem trzeba dodać cukru i zagotować. Można taki przecier połączyć z innymi owocami, np jabłkami. Sam w sobie jest trochę mdły, ale moja mama uwielbia i wyjadała go łyżeczką ze słoiczka :)))
OdpowiedzUsuńMnie gofry też przypominają wakacje nad morzem - koniecznie z bitą śmietaną i jagodami!
Pozdrawiam cieplutko!
Nie wiedzialam ze ten barszcz jest az tak niebezpieczny :( Postaram sie nie zapomniec (i mam nadzieje, ze uda mi sie go rozpoznac :/ ).
OdpowiedzUsuńA gofrow nie jadlam juz wieki! Moge sie wymienic na ciasto z cukinia lub dynia ;))
PS. A czy przylaczysz sie i w tym roku do Festiwalu Dyni? Bedzie mi niezmiernie milo :)
Usciski!
Jesień jest piękna, szczególnie jej kolory :)
OdpowiedzUsuńI kto by pomyślał że ten barszcz jest tak trujący! Nigdy nie widziałam takiej rośliny!
Dziękuję za miłe słowa :) I zabieram się za kolekcjonowanie nowych korków, ale oczywiście z umiarem ;)